sobota, 15 lutego 2014

Eduardo Mendoza - Oliwkowy Labirynt

Oliwkowy labirynt - Eduardo MendozaKupiłam ją podczas fajnej promocji na stronie wydawnictwa. Niestety, jest to jedna z niewielu książek, której nie doczytałam do końca. Poddałam się po 124 stronie.

Lektura opowiada o fryzjerze, który został porwany w celu przewiezienia walizki wypełnionej banknotami. Cóż więcej, oczywiście nic nie mogło pójść według planu i biednemu bohaterowi komplikuje się życie.

Zacznijmy od plusów, bo ich znalazłam znacznie mniej. Podobał mi się w niej humor, lekko ironiczny i absurdalny - dokładnie tak, jak mówi nam opis na okładce. Zapowiadało się na fajny kryminał, ale przeliczyłam się.

No, to teraz możemy przejść do tych mniej fajnych aspektów.
Książka nie jest gruba, ale wydrukowana została naprawdę małą czcionką. Język jest stary, trudny, a zdania są napisane w starodawnej składni. "Do ócz napłynęły łzy" - kto tak mówi?! No dobra, dobra - jest to książka z 1982 roku...
Ilość opisów zdecydowanie przeważa nad ilością dialogów, a w dodatku są one bardzo długie. Pojawiło się w niej rekordowo długo zdanie, które miało, uwaga, 16 i pół linijki! A przypominam, że dotarłam dopiero do połowy. Kto wie, jakie monstrum pojawiło się dalej... Czasem aż miałam ochotę ją zamknąć, odłożyć na półkę i zabrać się za coś bardziej sympatycznego. Kiedy już myślałam, że się rozkręci, zaczęłam gubić i coraz bardziej męczyć. Nie wciągnęła mnie.

Może kiedyś do niej wrócę, natomiast na dzień dzisiejszy pozostawiam ją bez oceny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...