sobota, 29 listopada 2014

Film: Gwiazd naszych wina

Właśnie skończyłam oglądać. W tle leci końcowa muzyka, a ja świeżo po obejrzeniu, napiszę wam co o tym sądzę, z ciągle aktualnymi emocjami... 
Boże, jakie to było piękne. Czytałam książkę, ale film dużo bardziej mnie poruszył. Płakałam. Jakieś 6 razy. Resztę udało mi się opanować. A PRZECIEŻ JA NIE PŁACZĘ NA FILMACH. Role były zagrane prze-dobrze. Dobra robota :) Wydaje mi się, że było parę odstępstw od książki, ale nie pamiętam dokładnie, czytałam ją przecież tak dawno. Przez ten film weszłam trochę w melancholijny nastój... Coś czuję, że nie zapomnę o nim przez długi czas. Z chęcią obejrzę go jeszcze raz, tym razem bardziej skupiając się na szczegółach. Mogę polecić na pewno tym, którzy czytali książkę. Wiem, że niektórych on nudził, ale mnie spodobał się już od pierwszych minut. Do połowy filmu oglądałam z uśmiechem na twarzy, bardzo polubiłam Gusa. Później, cóż... Było smutniej, chociaż raz w wiadomej scenie (if you know what i mean) popłakałam się, bo to uczucie wydawało mi się takie piękne, cieszyłam się szczęściem bohaterów. Podobał mi się montaż filmu i dymki z esemesami, które pojawiały się na ekranie. Całość była fantastyczna. Z czystym sercem daję 10/10. Jedna z lepszych ekranizacji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...